wtorek, 18 grudnia 2012

Zeszpanowany driver

Dziś dla Was kolejna scenka z życia wzięta :) Konkretnie z komunikacji miejskiej - moja droga do pracy trwa  (łącznie z przesiadkami) 1,5 godziny, więc materiału mam pod dostatkiem ;) A policzcie to sobie razy dwa, bo i do domu należy wrócić ;)
Jechałam wczoraj zatłoczonym autousem,  zmęczona, ciemno, po 21, odpłynęłam trochę myślami... Szybko jednak przypłynęłam, bo wsiadł młody mężczyzna z kobietą. Kobieta - koleżanka, a nie bliska połowa - była spokojną młodą dziewczyną, a mężczyzna hałaśliwym przechwalającym się narcyzem. Znacie ten typ, prawda? No więc ten nasz narcyz bardzo głośno mówił, nie sposób było nie go słyszeć, o czytaniu i odpływaniu myślami nie wspominając ;) Najpierw opowiadał o swojej pracy, że musi wstawać o 4.30, ale że często się spóźnia, bo mu na tej pracy nie zależy i w tym podobnym stylu. To jeszcze były takie rozbabrane nudy, co mnie w końcu obchodzi, czy facet lubi swoją pracę, czy nie. Ale potem zrobiło się ciekawiej :) Otóż nasz rozmówca przeszedł do konkretów - czyli do problemów z samochodem. Chłopak z prawkiem, wielce "doświadczony" kierowca... opowiadał o swoich stłuczkach (raczej był  z nich dumny, bo żadna nie była z jego winy rzecz jasna). Konkrety zaczęły robić się bardziej obrazowe, kiedy wspomniał o tym, jak któregoś wieczoru gnał szosą i nagle "wyskoczyło" mu jakieś zwierzę. Tym niecnym zwierzęciem był "tylko" kot, a on kotów nie lubi, więc to go "nie ruszyło". Cała moja kocia brać miauknęła w oburzeniu na taki nietakt ;) a humanitaryzm złapał się za głowę. Nic to.  Później nasz szalony driver tłumaczył, jak to jego ojciec uczył go, żeby w takich przypadkach (kiedy hamowanie nic nie da) nie zwalniał, to mniej uszkodzi samochód... To wszystko zniosłam dzielnie i ze względnym spokojem. Ale parsknęłam w duchu, kiedy chłopaczek zaczął się żalić, że on to w zimie raczej autkiem nie jeździ, tylko latem. "No bo wiesz, nie dlatego, że kiepsko jeżdżę, ale dlatego że mam niefart". Całe moje ja zadrżało od tłumionego śmiechu. Klasyczna wymówka. Zamiast przyznać się, że jest piratem drogowym, to zrzuca winę na pech. Zamiast przyznać się, że kierowcą to on jest raczej gównianym, to mówi, że ściga go niesprawiedliwy i złośliwy los. Jak często i my tak mówimy. Wymawiamy się brakiem czasu, niesprzyjającymi okolicznościami, niedostatkiem możliwości...  A wstać wcześniej, to nie łaska?  Wtedy czasu trochę więcej. A okoliczności dopasować do działań, też takie niemożliwe? Żarty jakieś. Znacie to przysłowie: Złej baletnicy przeszkadza i rąbek u spódnicy. Nie oszukujmy samych siebie, bo tylko źle na tym wyjdziemy. Weźmy się w garść, wstańmy wcześniej, zapiszmy się na dodatkowy doszkalający kurs jazdy i ocalmy biedne zagrożone koty! Ruszmy mózgiem i tyłkiem, a nie - językiem i szpanem. Tak długo, jak będziemy oszukiwać siebie samych, tak długo będziemy nikim. Będziemy tylko żałosnym wytworem naszych niespełnionych marzeń i doskonałym kłamcą. Czy o to nam chodzi? Chyba nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz