sobota, 29 grudnia 2012

Prywatne niebo

Dziś o prywatnym niebie, o tych sytuacjach, kiedy człowiekowi jest tak dobrze, że lepiej już być nie może. Kiedy jest tak dobrze, że aż coś w środku słodko boli. Kiedy ja czuję się jak w niebie? Kiedy czytam dobrą książkę (na przykład St. Kinga lub trzymający w napięciu skandynawski kryminał). Kiedy po ciężkim dniu usiądę z moją ulubioną herbatą (ostatnio jest to szmaragdowa ambrozja - zielona sypana herbata, polecam!) i czuję jak zmęczenie odpływa z mojego ciała... Kiedy idę brzegiem morza z papierowym kubkiem pełnym mrożonej kawy... Kiedy siedzę na swojej działce, a szum lasu i śpiew ptaków biorą we władanie mój cywilizacyjny zamęt... Kiedy moje hobby wciąga mnie tak, że emocje krztuszą się w gardle i ogarniają całe moje jestestwo, wtedy mogę przenosić góry, czuję, że żyję pełnią życia... Kiedy leżę z moimi kotami, które rozmruczane i sapiące (Kajtek) otulają mnie swoją puszystością... Kiedy... No właśnie sporo jest tych "kiedy". I w takich momentach, kiedy rozgaszczam się w moim osobistym Edenie nie ma znaczenia fakt, że z kasą cienko, że czegoś mi brakuje, że coś boli, że muszę coś zmienić, że ktoś mi przeszkadza... Wtedy to wszystko nie istnieje, jestem tylko ja w najwspanialszej szczęśliwej postaci... Wiem, że pisałam o tym, że każdy z nas ma powody do tego, żeby cieszyć się z życia, ale będę na pewno wspominała o tym wielokrotnie. To temat, który się nie dezaktualizuje, a może któregoś konkretnego dnia zawróci z zakrętu pewne osoby i wskaże im, że wspaniałość naszej egzystencji składa się z codziennych drobinek, a nie z ogromnych połaci nadzwyczajnych zdarzeń. Ten, kto nie chce cieszyć się codziennością, nie będzie się cieszył nadzwyczajnym prezentem od losu, bo tak już jest. A poza tym, czy warto czekać na radość? Czy nie można jej po prostu wziąć teraz? Można. I należy. Po to jest nam dana, żebyśmy z niej korzystali, a nie wciąż na nią czekali.
 
Poniżej zdjęcia ze Strzegomia, z wyprawy na Krzyżową Górę, na schodach napis, który jest mało widoczny, więc przytoczę: Schody te są darem miłości, darem miłości są schody do nieba.
 
 
Tutaj widok na cały Strzegom - no, może raczej na jego część ;)
 
 
I urocze pokryte rzęsą jeziorko :)


 
I co? Wszędzie możemy znaleźć chwile szczęścia? Możemy :) Nasze prywatne schody do prywatnego nieba mamy wokół siebie. Mamy je w sobie. W naszym umyśle, w naszych chęciach, w naszym działaniu. I tego się trzymajmy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz