niedziela, 30 grudnia 2012

Okiełznane tysiąc elementów!

Moje omaszałe butelki wina zostały ułożone :) I co? Okazało się, że nie tylko sobie z tym poradziłam, ale i bardzo polubiłam takie puzzlowanie :) Z każdej rzeczy możemy wyciagnąć wnioski i w każdej sytuacji możemy się czegoś nowego o sobie dowiedzieć :) I nie poddawać się, nigdy nie poddawać... Skąd bierze się schemat ucieczki przed niewygodnym, nowym, wymagającym wysiłku? Zbyt łatwo się poddajemy. Mówimy: ja sobie z tym nie poradzę, to nie dla mnie, nie potrafię. Jeżeli stajemy przed zadaniem, którego wykonanie nie jest obowiązkowe, nasze chęci tym bardziej maleją. Powinniśmy przecież podejść do tego na luzaku i wyperswadować naszemu nawykowi wygodnictwa potrzebę dezercji. Gdzie duch rywalizacji, mobilizacji do działania? Ja w takich wypadkach - po wcześniejszej walce ze zniechęceniem - mówię sobie: no co ty, z tamtym dałaś radę, to tu wymiękasz? No i zazwyczaj pomaga. Nie znaczy to oczywiście, że w podskokach ruszam do walki, ale przynajmniej walczę. Puzzle to mała rzecz, jeśli chodzi o przezwyciężanie własnych barier, ale na puzzlach można się wprawiać. Wtedy przyzwyczaimy się robienia rzeczy, których nie musimy, ale które przecież możemy zrobić. Zdaje się, że na tym w szkole polegały zadania nadobowiązkowe. Niektórzy je robili, ja nie - i dlatego teraz muszę się uczyć ochoty do nadprogramowych działań. A może któreś z takich działań sprawi, że z dobrego życia skoczę w lepsze? Chyba warto o coś takiego powalczyć?  No i  późniejsza satysfakcja jest gwarantowana.
A poniżej moje puzzle :) Ułożone z przyjemnością :)
 
 
 

1 komentarz:

  1. Lubię takie motywy... z winem związane, przy winie układane :)

    OdpowiedzUsuń