wtorek, 11 grudnia 2012

Chilloutowy luz :)


Dzisiaj leniwy dzień, co nie znaczy, że stojący w miejscu :) Śnieżek tak ładnie pada i puchowa kołderka okrywa drzewa. Zupełnie jak w baśniowej Narnii :) Kupiłam sobie świąteczną płytę Michaela Bublé i mam dylemat, czy przesłuchać ją dziś wieczorem, po powrocie do domu (a ciekawość mnie zżera, bo kupiłam w ciemno), czy zrobić sobie imieninowy prezent i puścić dwudziestego czwartego rano, ale chyba nie wytrzymam... ;) Zobaczymy, spać się chce i człowiek ma ochotę wrzucić na luz... Tak się czuję, jakby porwała mnie  chilloutowa muzyka z elementami przyjaranego reggae i trudno, poddam się jej i na dziś już zbastuję z dążeniem do Celu :) Kilka kroków zrobiłam i musi wystarczyć. Nie można przecież biec ze wszystkich sił, z obłędem zmęczenia w ciele, bo się człowiek zaharuje, zniechęci i ucieknie w permanentne lenistwo. Trzeba więc troszkę odsapnąć i dać umysłowi relaks, niech sobie powspomina czasy, w których życie toczyło się w mało konkretnych kierunkach :) Należy tylko uważać, aby perfidna kosmata łapa Zwlekania nie usiłowała nam wmówić, że umieramy ze zmęczenia, podczas gdy my lenimy się bezwstydnie... Ale na tym etapie chyba potrafimy to już rozróżnić :) Miłego dnia Wam życzę – leniwego lub baaaaardzo aktywnego, zależy, jaki chcecie :) 
A ja sobie odsapnę i nabiorę sił na jutro :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz