niedziela, 2 czerwca 2013

Strach przed zmianą

Czasami jest tak, że przed zmianą broni nas nie tylko lęk przed porażką, ale i przed tym, że nasi bliscy odwrócą się od nas. Będzie ich przerażać nasz wewnętrzny tajfun, który z nieubłaganym impetem będzie zmieniał nasze życie. Będzie ich śmieszyła siła naszych wewnętrznych przemyśleń i do szału będzie ich doprowadzała nasza rozbudzona asertywność. Może być i tak, że odwrócą się od nas, bo nie lubią ludzi silnych, bo potrzebują mieć wokół siebie osoby niezaradne, ponieważ mogę otoczyć je toksyczną zniewalającą opieką. Są mężczyźni, którzy dobrze czują się tylko w towarzystwie tej kobiety, która jest bezradna. Nie potrafi pracować no bo przecież nic nie umie, nie potrafi się wysłowić bo przecież jest głupia, kocha go bezgranicznie bo przecież nikt inny jej nie kocha, nie potrafi mu się przeciwstawić  bo przecież bez niego zginie...  Są rodzice, którzy nie odcinają mentalnej pępowiny, bo nie chcą stracić dożywotnich współmieszkańców, więc ich okaleczone nadmierną troskliwością stare-maleńkie dzieci oddają swoje życie w zamian za święty spokój i brak (umiejętnie wkładanych im do głowy) wyrzutów sumienia. I są przyjaciele, którzy potrzebują mieć wokół siebie osoby słabe, nijakie, zakompleksione, bo tylko na ich tle mogą błyszczeć swoim mizernym światłem. Nie mówię, że takie zachowania są wynikiem wyrachowanego okrucieństwa, raczej kompleksów. Zanim zawahamy się przed uporządkowaniem swojego życia, bo będziemy obawiać się, że nasi współmałżonkowie, rodzice, przyjaciele tego "nie przeżyją", to zastanówmy się, czy ich miłość jest rzeczywiście bezinteresowna i prawdziwa. Nie ma sensu oddawać swojego życia w zamian za dobre samopoczucie bliskich. Oni sami muszą zatroszczyć się o to, by to dobre samopoczucie wynikało z ich wnętrza, a nie z obecności psychicznych niewolników. Prawda jest taka, że jeżeli najbliżsi nam ludzie wspierają nas zawsze, bez względu na dziwaczność naszych poczynań, to kochają nas szczerą miłością. Nieważne, że nie rozumieją mechanizmu naszych przemian, nieważne, że są zaniepokojeni, ważne, że wciąż nas kochają. I będą przy nas bez względu na to, czy z brzydkiego kaczątka przemienimy się w łabędzia, czy jak nieostrożna ćma, spalimy sobie skrzydełka. Oni przy nas będą, bo po prostu nas kochają. To oni będą z nas dumni, gdy łabędzi puch upiększy nasze ciało i oni z czułością będą dmuchać na nasze obolałe od ognia skrzydełka. I to od takich ludzi należy uczyć się miłości, a nie od tych, którzy jak ciasny bluszcz pętają nasze ruchy.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz