czwartek, 20 czerwca 2013

No po prostu nie wychodzi!

Zawsze jest tak, że aby dojść do Celu, trzeba wykonać kilka/kilkanaście/kilkadziesiąt lub nawet kilkaset określonych czynności. I nie ma przebacz, jeżeli jednej z nich, nawet malutkiej ale za to kluczowej, zaniechamy, to możemy stanąć w miejscu. Będziemy przebierali nóżkami bezsilnie jak przewrócony żuczek i wpadali w przygnębienie, że nam nie wychodzi. A jak ma wyjść? Wiadomo, że nie wszystkie drogi są łatwe przyjemne i wygodne, niestety, bywa i tak, że prowadzą przez ciernie lub nieprzeniknione ciemności. Trudno  jeżeli tam nie wejdziemy, to przecież do światła nie dojdziemy. Więc jeżeli nam nie wychodzi, zastanówmy się, co robimy źle  może trzeba zmienić środek ciężkości i przerzucić się na działania bardziej efektywne. Może trzeba zmienić natężenie emocji, żeby motywacja była lepsza. Może czegoś potrzebnego nie robimy, albo robimy za słabo, albo przeprowadzamy indywidualną selekcję: tego nie zrobię, bo: nie lubię/nie chce mi się/to bez sensu. Każdy krok do Celu ma sens, nawet kroczek najmniejszy, najskromniejszy, najbardziej nijaki, upierdliwy czy nudny. Nikt nie wniesie nas na Szczyt. Trzeba się wysilić, spocić, zmęczyć... Jak pisał Miłosz Brzeziński we wspominanej już przeze mnie Życiologii, czyli o mądrym zarządzaniu czasem: "Mistrzostwo to nie stanie na podium. W mistrzostwie podium jest chwilą. Mistrzostwo to wstawanie rano, ćwiczenie, odmawianie sobie. Jeśli nie tolerujesz takiej 'drogi do mistrzostwa' to każdy, kto ją toleruje, wyprzedzi cię. Planując sukces, myśl realistycznie o codziennym trudzie" A więc szczerze przed sobą przyznajmy, nie chce nam się do tego Celu iść, czy po prostu idziemy niewłaściwą drogą?

A to bezwstydnie wylegujący się Baffi :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz