Mam zgubną przypadłość chwytania wielu rzeczy naraz. Tu zajmę się błahostką, tam skoncentruję się na megawielkim przedsięwzięciu, gdzie indziej rozszerzę pakiet zagadnień albo wynajdę niuanse nowego problemu. Hałas w czynnościach i rozgardiasz w tego konsekwencjach jest niekiedy zgubny w skutkach. Bywa, że zanurzona w tym codziennym kotle, oddalam się od właściwej drogi, rozdrabniam się niepotrzebnie... Wtedy mój Cel zaczyna wrzeszczeć: A ja? A JA? A JA?!!? Zapomniałaś o mnie? Co dziś dla mnie zrobiłaś? Ja blaknę! Niedługo całkiem zniknę!!! ZNIKNĘ!
No cóż, lamenty mojego Celu są zrozumiałe, boi się, że znów utknie na Pustyni Zapomnienia, uciszam go więc i biorę się do właściwej pracy. Robi nam się przyjemnie, błogo, twórcze endorfiny fruwają w powietrzu, jak dzikie motyle. Cel przycicha, sapie z zadowoleniem i mości się wygodnie w moich planach, jak kot na wspaniałej kanapie. Nie ucina jednak sobie spokojnej drzemki, tylko mruży czujnie oczy, na wypadek, gdybym zboczyła z właściwego traktu :)
Tak to się dzieje, że często zamiast skupić się na właściwych rzeczach, na naszych osobistych priorytetach, rozdajemy swój czas tym czynnościom, które go nie potrzebują. Weźmiemy dodatkową pracę, która w zasadzie to niewiele wnosi do domowego budżetu, a zabiera wiele z naszej efektywności. Poszwendamy się leniwie po sklepach, obejrzymy nudny film, przeczytamy nieciekawą książkę, prześpimy Boży dzień. I ani nie odpoczniemy, bo gdzieś sumienie będzie ćmiło, jak bolący ząb, ani nic z tego nie wyniesiemy. Bo jaki pożytek jest z nieciekawej książki? Żaden. Jak już odpoczywać to przy bezwstydnie ciekawej akcji. Wtedy sumienie trochę psioczy, ale co poczytaliśmy, to nasze :) Doba nie jest rozciągliwa, jak guma - uczmy się więc korzystać z niej z rozmysłem :) A wtedy nasze Cele będą osiągnięte :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz