piątek, 8 marca 2013

Niełatwy (ty)dzień...

A ja znowu narzuciłam sobie mordercze tempo i nawrzucałam dodatkowych obowiązków na biedniutką schetaną głowę... :( Ehhh, a teraz robię bokami i ciężko z wszystkim się wyrobić. No, ale to tylko do końca tygodnia taki zachrzan, później już wrócę na wolniejsze obroty, chociaż różnie to jeszcze może być. Zdaję sobie sprawę z tego, że żeby dojść do Celu trzeba się mocno napocić i natrudzić, aż ze zmęczenia człowiek zasypia nad biurkiem. Akceptuję to, bo innej - prościutkiej i bezbolesnej - drogi nie ma. Owszem, zawsze mogę zawrócić, schować się w bezpieczne fałdki starego wygodnego życia i przespać resztę moich dni, ale po co, skoro już wyruszyłam i chcę iść dalej? No i w moim życiu różne decyzyjki zakwitły, więc dzieje się sporo, a to "sporo" ciągnie za sobą puszysty ogon tysiąca spraw do załatwienia. Ale jak już się ze wszystkim obrobię, to zostanie tylko radość. Zamierzam zmienić dziewięćdziesiąt procent swojego życia, a to procentowy szmat drogi. I uwierzcie mi - emocji przy tym co niemiara. Lęku, planowania, wyolbrzymiania, minimalizowania, analizowania... Ale za to czuję, że... naprawdę żyję!
 
A dla wszystkich kobiet - przesyłam niekomunistyczne życzenia, abyście zawsze były roześmiane, pogodne i szczęśliwe. I żeby każda z Was miała przy boku osobę, która jej nigdy nie zawiedzie. I wbrew pozorom, nie zawsze musi to być facet ;) Miłego weekendu! A poniżej spojrzenie Kajciora-amanta, w kocim kinie wszystkie kotki potraciłyby dla niego głowę ;)
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz