piątek, 26 lipca 2013

Talent, którego nie ma...

Jakiś czas temu rozmawiałam ze znajomym, którego nie widziałam kilka lat, fajny gość, ale strasznie pesymistycznie nastawiony do świata. Rozmawialiśmy o straconych złudzeniach i tym podobnych wybrykach. No i ten kolega mówi mi z posępną miną, że on to w zasadzie nie ma czym cieszyć się w życiu. 
– No co ty! – zdziwiłam się. – Przecież pięknie grasz na gitarze, wspaniale malujesz, śmigasz po korcie, aż miło patrzeć, masz takie i takie zalety...
Sporo się tego uzbierało, jak to u każdego z nas, ale wszystko było na nie. Mój znajomy zapierał się rękoma i nogami przed jakąkolwiek swoją pozytywną cechą. Chwyciłam więc na pomoc linę pod tytułem hobby. 
– No, ale twoja pasja chyba sprawia Ci przyjemność?
– Eeee, co to za pasja, takie tam, nie wyżyje się z tego – machnął ręką. – Nawet nie potrafię gruszki namalować, a jabłko wygląda jak pąsowy melon – zażartował. – Są lepsi ode mnie.
– No to bierz z nich przykład i doszkalaj się, szkoda zmarnować twoje umiejętności, owoce zostaw na paterze i maluj abstrakcje, kolory moim zdaniem łączysz w niebanalny sposób, dosyć odważnie. Naprawdę masz do tego smykałkę – drążyłam.
– No taaaak, w zasadzie to tak – przyznał z jękiem. – Ale to nie to, co potrafią inni, a ja nie mam nawet atelier, a pędzle mi się strzępią i zostawiają na obrazie włoski – westchnął rozpaczliwie.
– Ale malujesz w każdej wolnej chwili, prawda? I przyznaj się, czerpiesz z tego radość. 
– No... – przyznał ostrożnie. – Czuję się wtedy, jakbym miał skrzydła.  A ostatnio w necie ktoś porównał mnie do znanego współczesnego ekspresjonisty.
– Chłopie, to masz talent! – ucieszyłam się.
– Nie, no co ty! – przestraszył się. – Ja nie mam żadnych talentów, ja to na tym polu jestem stracony.
– Ale co ty opowiadasz, ćwiczenie czyni mistrza.
– Nie, dla mnie już za późno – machnął ręką. – Ja NAPRAWDĘ nie mam żadnych talentów.
Wiem, że to nieprawda, nad grobem nie stał, więc nic straconego, ale widocznie sprawiał mu przyjemność fakt, że talentami nie grzeszy. Rozmowa oczywiście dotyczyła innych zdolności i jest trochę przerysowana, chodziło mi po prostu o podkreślenie świadomości, jak często sami torpedujemy własne zalety, ośmieszamy je i bagatelizujemy. A tu nie ma co umniejszać, tylko... powiększać. Przysiąść nad własnym Talentem, oswoić go, upiększyć i puścić w świat, do innych :)
Miłego weekendu Wam życzę i szlifujcie swoje wspaniałe dary, aż będą błyszczały. Dacie radę :)  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz