czwartek, 3 stycznia 2013

Zindywidualizowana huba

Jak to się dzieje, że sami siebie ranimy? Że niszczymy swoje ciało, możliwości, umiejętności... Zaprzepaszczamy pasje, talenty, potencjały? Minimalizujemy osiągnięcia? Co z nami, ludźmi, jest nie tak, że zamiast pomagać sobie, to szkodzimy? Czemu tkiwmy w rzeczywistości, która nas przytłacza? Dlaczego, skoro wiemy, co powinniśmy robić, czynimy akurat odwrotnie? Wiemy, doskonale wiemy, co jest dla nas dobre, a mimo to - niszczymy każdy kawałek siebie. Chodzimy smutni, niezadowoleni, niespełnieni... Życie nas przerasta. Dlaczego? Czy mamy jakiegoś wewnętrznego agresora? Jakiegoś prywatnego solitera, który zżera nasze poczucie obowiązku i naszą pewność siebie? Czy urodziliśmy się z przyrośnietą hubą, która wysysa z nas wszystkie soki? Przecież, na zdrowy rozum, powinniśmy te wszystkie niszczycielskie pasożyty usunąć! Dlaczego, no dlaczego robimy sobie wbrew?  He? Przecież o swoich  najbliższych dbamy ze wszystkich sił, dwoimy się i troimy, żeby zdrowo się odżywiali, żeby się dokształcali, żeby porządnie i ciepło się ubierali... A my? Dlaczego dbałość o cudzą wygodę jest dla nas akceptowalna, niepodważalna i po prostu... właściwa? Nie wiem, czy kiedykolwiek zrozumiem ten mechanizm działania... Nie godzę się z nim, a mimo to, również mu ulegam... Chyba powinniśmy rozwinąć w sobie zdrowy egoizm, wytresować nasz organizm, żeby zamiast siebie zwalczał, chronił go... Powinniśmy stać się dla samych siebie czułymi rodzicami i mądrze kierować swoją przyszłością... Więc skąd się taka bierność bierze? Taka egocentryczna pasywność? Z rozczulania się nad sobą? Z wygody? Z męczeństwa? A może z przyzwyczajenia, że dbać to o nas powinni inni, a nie - broń Boże - my sami? Czy takie przekonania wypływają ze społeczeństwa? Z narośniętych stereotypów? Z jakiejś namolnej i chorej samodestrukcyjnej precyzji? Nie wiem, ale wkurza mnie to, że tak często marnujemy swoje życie, podczas gdy innym to życie ułatwiamy... Do licha jasnego, weźmy się za siebie, a nie za innych... Tylko że może tak nam wygodniej? Przyjemniej? No bo przecież my tylko dbamy i mówimy, ale działać to już musi osoba, do której te rady kierujemy? Pasożyty atakują osobniki chore, osłabione... Czy naprawdę chcemy być takimi wątłymi roślinkami, czy jednak wolimy wziąć się w garść i wyplenić z siebie te wszystkie osobiste chwasty?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz