poniedziałek, 7 stycznia 2013

Chaos początkiem Spokoju

Kiedy do czegoś dążymy, zmieniamy coś w sobie -  napotykamy wiele trudności, wyzwań, niedogodności... Nie przejmujmy się nimi zbyt mocno. Pozłośćmy się, poklnijmy, ale nie wycofujmy się. Choroba, żeby minęła, musi przejść przez wszystkie stadia. Przez zaskoczenie, niepokój, ból i gorączkę... Ale, jeżeli nie jest śmiertelna, w końcu przechodzi, lub pod wpływem leczenia wycisza się. Tak samo jest z naszymi wadami. Żeby je usunąć, musimy do nich dotrzeć, przyjrzeć się im, popłakać nad tym, że nie jesteśmy tacy wspaniali, jak myśleliśmy i pracować nad swoim charakterem. Boli? Boli, ale warto. Żeby wyremontować mieszkanie, trzeba przewrócić je do góry nogami, poprzestawiać meble, pozdejmować obrazy, pozaklejać kontakty... Trzeba przyjąć, że jakiś czas będziemy żyć w bałaganie - pomiędzy porozrzucanymi wszędzie rzeczami a kubłami z farbą i pędzlami. Żeby wybudować stację metra, trzeba rozkopać pół miasta i wyłączyć kilka ulic z ruchu... Wszędzie rozgardiasz. Ale to wszystko mija, a na końcu zapominamy o tym, jak było nam ciężko i cieszymy się efektami :)  Chaos jest początkiem Spokoju, Krzyk początkiem Ciszy, Cierpienie początkiem Szczęścia, Praca początkiem Odpoczynku. Takie to mamy życie. Od skrajności w skrajność, przez wszystkie etapy rozwoju. Niczego nie można przeskoczyć, pominąć, skreślić. Dlatego pracujmy nad sobą pomimo trudu. Żeby dojść na szczyt trzeba iść, iść, iść... Wspinać się, podpierać, odpoczywać. Ale kiedy już na tę naszą górę wejdziemy, to z zachwytem oglądamy widoki. Wtedy nie czujemy bólu nóg i ciężkiego plecaka. Zalet jest wiele: doszliśmy, gdzie chcieliśmy, mamy wyćwiczone mięśnie, jesteśmy szczęśliwi i rozpiera nas duma.
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz