sobota, 19 stycznia 2013

Ludzie i ludziki...

Pamiętacie, jak przed świętami pisałam o oryginalnych "życzeniach" świątecznych nacechowanych dużą dozą "miłości"? O fuckach na poczcie i złośliwości? Wczoraj moja mama opowiedziała mi coś mocniejszego. Wysłała do dwóch sąsiadek z klatki obok (a w zasadzie włożyła im do skrzynki na listy) pocztówkę z życzeniami: Niech Bóg Cię strzeże, Anioły prowadzą, a ludzie kochają.
Jaka była reakcja jednej z tych "cudownych" pań? Odesłały mojej mamie tę kartkę z dopiskiem: "Wsadź w sobie w buty, będziesz większa".
Nie będę rozwodzić się nad chamstwem, małością i kąśliwością... Pani sąsiadka ma zdaje się problemy z własną inteligencją emocjonalną. Prawdopodobnie ma również duże kompleksy. Współczuję.
Podsyłam zdjęcie słomianego anioła, który stoi latem u mojej mamy na balkonie :)

1 komentarz:

  1. noooo...przykre to...Mimo wszystko trzeba w sobie zachować ta pierwotna chęć zrobienia rzeczy dobrych.Dobro powraca, tak sie mowi..Ale oczekiwanie na to powracające dobro nie powinno być napędem do robienia rzeczy dobrych, bo takim napędem powinna być tylko i wyłacznie bezinteresowna chęć ucieszenia kogos lub wspomożenia w niedoli...Takie jest moje zdanie.Ludzie często robia cos dobrego i jakby od razu stawiają sie w pozycji odbiorcy dobroci za jakis czas...czyz nie? EllaBella

    OdpowiedzUsuń