sobota, 26 stycznia 2013

Zamrożona sobota

Oj do pracy nie chciało się iść! Wyszłam zaspana, z gorącym marzeniem o wypiciu kawy, z żalem za cieplutkim łóżkiem i opatulona, bo - 12  na dworze, i poczłapałam w stronę przystanku. Z zazdrością myślałam o moich kotach, które bezczelnie biegły korytarzami swoich snów. Ale jak zobaczyłam te piękne drzewa, które aż skrzyły się od zamrożonego śniegu, to humor mi się trochę poprawił i dał lekkiego kopniaka w moje niedospane Ja. Co tam deficyt snu, zaległości nadrobię  jutro :) A co do zimna, to prawie zawsze w takich chwilach myślę o Baffim, pewnie by już dawno nie żył - dla niewtajemniczonych: Baffi w listopadzie przybłąkał się do mojego domu. Po prostu wszedł do mieszkania, podjadł, zwinął się w kłębek i usnął. Wpienił moje koty, a raczej doprowadził je do furii i żądzy mordu. No i pomimo tego, został. :) Ale, to tylko taka  kocia dygresja.
No i początek dnia był dosyć "ciepły" w porównaniu z wieczorem, kiedy to czekałam na autobus prawie pół godziny, temperatura -14 (odczuwalna jak -20). No, ale nic. Teraz siedzę w ciepłym domu najedzona i rozmrażam moje kości ;) Dzisiaj zrealizowałam swój wczorajszy "schodowy" pomysł i pracuję teraz nad kolejnymi etapami mojej docelowej drogi :) Czas pokaże, dokąd te schody mnie doprowadzą, ale jestem dobrej myśli! Nie może być źle, bo takiej opcji nie dość, że nie zakładam, co w ogóle ją wyeliminowałam z moich planów! Może być super, albo po prostu dobrze, ale nie źle. No i w perspektywie mam calutki jutrzejszy dzień wolny od pracy :) Żyć nie umierać, jak to się mówi :)

Zrobiłam komórką zdjęcie tych pięknych drzew, ale niestety jest bardzo zamazane, przesyłam więc fotkę całej mojej kociej trójki - a kiedyś się bałam, że ta zbójnicka zgraja nigdy się ze sobą nie dogada :) A tu proszę jaka harmonia ;)


A tak wyglądał Baffi pierwszego dnia, kiedy do nas przyszedł - miałam go wyrzucić?!!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz