niedziela, 27 stycznia 2013

Chybotliwy okręt

"Okręty są bezpieczne w porcie, ale nie po to zostały zbudowane" - takie zdanie kiedyś wyczytałam. Pamiętam, że jego oczywistość i prawda wstrząsnęły mną mocno. Powtarzam je sobie za każdym razem, kiedy zastanawiam się, czy na pewno dobrze robię, że wychodzę ze swojej bezpiecznej strefy komfortu. I zawsze logika tego cytatu podnosi mnie na duchu i sprowadza na właściwy tor - a może raczej na wzburzone morze. ;) Ludzie też mają swoje bezpieczne przystanie, którymi są przyzwyczajenie, rutyna, codzienność.  Bezpieczeństwo to coś, co sprawia, że czujemy się dobrze, na miejscu i chcemy tu pozostać. Ale czy jest ono równoznaczne z marazmem? Nie, według mnie to są przeciwieństwa. A raczej - powinny nimi być. Bezpieczeństwo powinno wykluczać otępiającą nudę i szukać mądrych wyzwań. To do nas należy rozwinięcie definicji własnego bezpieczeństwa. Własnej strefy komfortu. Czym jest, czy nam pasuje, czy wyraża nasze oczekiwania, czy się z nią utożsamiamy... Jeżeli uznamy - SZCZERZE! - przed sobą, że jest OK, że nasza rzeczywistość jest naszą ciekawą i chcianą rzeczywistością - wszystko jest w porządku. Ale, jeżeli odkryjemy, że w naszej bezpiecznej ścianie pojawiają się pęknięcia, to musimy uciekać, bo mur w końcu pęknie i zasypią nas kamienie. Człowiek, który podświadomie czuje, że w swoim świecie się dusi i który z każdego dnia spija piankę goryczy, nigdy nie będzie szczęśliwy. Może się oszukiwać, że jest inaczej, ale nigdy w stu procentach nie przekona samego siebie. Zawsze będzie wiedział, że jest nieudacznikiem, nawet jeżeli będzie osiągał oszałamiające sukcesy. Bo osiągnięte sukcesy, nie będą tymi sukcesami, które pragnął osiągnąć. To my powinniśmy sami przed sobą przyznać, czy nasza przystań nam wystarcza, czy też czujemy potrzebę wypłynięcia w świat - na szerokie wody. Owszem, możemy również pozostać bezpieczni w porcie, o którym wiemy, że nas ogranicza, lecz wtedy stanie się on naszym więzieniem. Bezpiecznym więzieniem.
Ja powoli wypływam z portu. Nawigacja jest dla mnie cholernie trudna, bo do wilków morskich nie należę. Ale kto powiedział, że chybotliwy okręt musi zatonąć? JA tak nie uważam.

A to port w Kołobrzegu :)

 
 

1 komentarz:

  1. No to wyruszaj Droga Ewo...w morze...
    Porownanie na początku jest bardzo dobre...Jesteśmy jakby na burzliwym morzu - bo tak chcemy,oj jak bardzo przygód, potem przybijamy do portu, bo chcemy ,oj jak bardzo ciszy i spokoju...i potem znowu jestesmy na burzliwym morzu...Caly sęk w tym czy ono rzeczywiscie musi byc burzliwe..?
    Ja chętnie wyruszylabym na morze pelne przygód,gdybym miala parę osob przy sobie.Ale nikt ze mna sie nie chce odważyc..i...to jest ten ból. EllaBella

    OdpowiedzUsuń