czwartek, 18 kwietnia 2013

"Znówy", czyli społeczna pułapka ;)

Beata Pawlikowska w Dżungli samotności pisze, żeby zamiast skupiać się na czyichś wadach, skupić się na... swoich zaletach. Być może wydaje się to śmieszne, głupie i próżne, ale to ma sens. Jeżeli na przykład mamy do kogoś żal i intensywnie myślimy o tym, jaki to on jest beznadziejny, że znów coś zrobił źle, że nie przeprosił, że spojrzał, że zrobił minę... to tylko się nakręcamy. Złość w nas rośnie, destrukcyjne perpetuum mobile zwiększa swój bieg. Jesteśmy podirytowani i myślimy, że jeżeli od nowa będziemy wyświetlać slajdy z przebiegu naszej domniemanej krzywdy, to wyrzucimy z siebie swój żal. To nieprawda, bo zamiast się oczyszczać, niszczymy swój dobry humor... Sami. Sami go sobie niszczymy, na własne życzenie. Katharsis nie następuje, a żółć kipi wciąż w naszym umyśle. Natomiast, gdy w sytuacjach konfliktowych pomyślimy o swoich zaletach, albo o jakichś miłych rzeczach, które ostatnio nas spotkały, to wyciszymy się i jaśniej spojrzymy na świat i na tego okropnego, złośliwego człowieka, który tak nas wkurzył :) I wtedy damy radę na spokojnie przeanalizować sytuację i uznać, że raczej zaszło malutkie nieporozumienie ;) I w zasadzie to ten osobnik, na którego niedawno słaliśmy niewybredne inwektywy wcale nie jest palantem. Mało tego, może się okazać, że po pierwsze – nie musi nas przepraszać, po drugie – fajnie byłoby umówić się z tym "ludziem" na kawę :) Ja proponowałabym – w relacji z bliskimi – trochę zmodyfikowaną wersję. Nie wpadajmy w pułapkę "znówu". Czyli – znów nie pozmywałeś, znów nie kupiłeś chleba, znów nie wyrzuciłeś śmieci, bo to ZNÓW narasta do niebotycznych rozmiarów i przesłania fakt, że na przykład przez ostatnie trzy dni nasz partner robił obiad... Więc kiedy to ZNÓW zniekształca nam obiektywność sytuacji, skupmy się na swoich zaletach, a jak złość nam przejdzie, na pozytywach partnera, na tym, co nas w nim ujęło – jeżeli pakiet jego wad nie będzie zawierał powtarzających się i niemożliwych do zaakceptowania zachowań, to taka zmiana perspektywy może być pomocna. Albo odejdźmy od partnera, bo jest niereformowalny i nie chcemy żyć z osobnikiem, u którego "znówy" są permanentne, albo bądźmy trochę bardziej elastyczni i weryfikujmy stopień natężenia "znówu" ;)  I nie chodzi tu o to, aby być świętym, ale o to, aby nie stwarzać samemu sobie dyskomfortu spowodowanego złym humorem. Być może, jeżeli nauczymy się tego na własnym podwórku, to wyjdziemy poza obręb rodzinny i tak samo będziemy myśleli o kolegach. Nie jest to łatwe, ale żadna zmiana schematu myślenia nigdy nie była łatwa. Mnie taka zamienność "znówu"  udała się tylko raz. Na razie ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz