poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Ksero lub oryginał

Wayne W. Dyer napisał w Pokochaj siebie tak: "Jedynym dowodem życia jest rozwój (...) jeżeli się rozwijasz, to znaczy, że żyjesz. Jeśli nie, to równie dobrze mógłbyś być martwy. Postaraj się, aby motywacją twojego postępowania była potrzeba rozwoju, a nie chęć usuwania wad."
No właśnie, rozwój jako kwintesencja życia, jako jego pierwsze imię... Powinniśmy się rozwijać, żeby nie skamienieć, powinniśmy dążyć przed siebie, bo przykleimy się do jednego sposobu rozumowania i ukisimy się w kwaśnym soku stereotypów. Ludzie często mówią: jeżeli coś cię boli, to znaczy, że żyjesz. Dlaczego życie utożsamiać z bólem? Nie lepiej z możliwościami?  Dlaczego życie wiązać do zaprzęgu cierpienia, zamiast samemu je pociągnąć? No, ale łatwiej niepowodzenia zrzucić na karb cierpiętniczej egzystencji, niż na własne lenistwo. Na pierwsze zawsze możemy łyknąć tabletkę, a przy drugim trzeba się napracować... Łatwiej usiąść na ławeczce biadoleń, podeprzeć głowę ze smętną miną i wzdychać do lepszego życia. To nie tak! Tu trzeba działać! Poderwać się i szukać wyjść, rozwiązań, odmiennych dróg! Tu trzeba zakasać rękawy i pracować! W życiu trzeba... żyć, bo inaczej jest się niespełnionym, nieszczęśliwym i zagubionym. Jest się cieniem samego siebie, samego wspaniałego nieodkrytego siebie.
Na zakończenie jeszcze jeden cytat z tej książki: "Przeżyłeś 10 000 lub więcej dni, czy też przeżyłeś jeden dzień 10.000 lub więcej?" No właśnie, chcemy dzień w dzień ruszać się w ten sam sposób, czy wolimy biegać, skakać, skradać się, podążać? Czy wolimy uśmiechać się jednym kącikiem ust, czy śmiać się pełną piersią? Czy wolimy myśleć na jeden temat, czy rozwijać umysł na tysiącu różnych płaszczyznach? Chcemy stać przy życiowej kserokopiarce i odbijać  jeden dzień na całej ryzie? Raczej nie :) Czas wyjść przed szereg, bo ten, kto nie wychodzi, z biegiem czasu zostaje na samym jego końcu, nie sądzicie? :)

A to Kajcior, nie wiedzieć czemu posępny :)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz