piątek, 5 kwietnia 2013

Mendelejew i historia choroby

Tabletki na trądzik, cellulit, odchudzanie...
Tabletki na nadmiar wody w organizmie (między innymi po to, żeby pierścionki mieściły się na nieopuchnięte już palce, jak zachwalają w pewnej reklamie), na poprawę nastroju i na nietrzymanie moczu...
Tabletki przeciw wypadaniu włosów, poceniu się, zaparciom...
Pigułki na powiększenie piersi lub penisa...
Pigułki gwałtu, pigułki na potencję, wczesnoporonne i antykoncepcyjne...
Pigułki na odebranie życia.
Każda sfera naszego życia, ta intymna i ta powszechna, jest opanowana przez medykamenty. Sami do tego doprowadziliśmy, bo łatwiej codziennie łykać pigułki z błonnikiem, niż jeść pełnoziarniste pieczywo, płatki owsiane, czy owoce... Wygodniej wziąć tabletki ułatwiające trawienie, niż zmienić sposób odżywiania... I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej... wędrujemy szlakiem Mendelejewa. Znikają nam wyrzuty sumienia, kiedy dzierżymy z dumą blistry pełne chemicznych pomocników, no bo nikt nam już nie wmówi, że nie dbamy o siebie. Jak nie dbamy? Przecież łykamy tabletki! Tysiące kolorowych witamin, mikroelementów, odżywczych składników.
A przecież smaczniej zjeść świeży owoc, wypasioną sałatkę pełną pomidorów, rukoli, orzechów, oliwek i czym tylko chcecie. Miło wypić kieliszeczek wina, zieloną herbatę, szklankę wody. Przyjemniej pójść na spacer i rozruszać trochę zastałe kości, albo popływać w basenie - endorfiny szaleją nam w organizmie aż miło, humor sam się poprawia. Sami sobie komplikujemy życie tymi tabletkami, im więcej ich łykamy, tym więcej ich potrzebujemy, bo musimy przez nie leczyć wątrobę, śledzionę i niwelować skutki uboczne. Przestawmy się powoli na zdrowe życie, tak jest fajniej, chociaż trzeba się przy tym oczywiście... napracować :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz