Co sprawia, że mamy poczucie winy? Świadomość, że
kogoś zawiedliśmy? Że zrobiliśmy komuś krzywdę, chociaż ta osoba nam
bezgranicznie ufała? Że zrobiliśmy coś bezdennie głupiego? Czy właśnie coś
takiego chwyta nas za sumienie i szarpie do bólu? A może coś jeszcze? Może
poczucie winy wzbudza w nas również fakt, że tracimy swoje życie na błahostki?
Zaprzepaszczamy swoje szanse, marnujemy talenty, pogrążamy się w ranieniu
samego siebie? Nie dotrzymujemy obietnic danych sobie, nie naprawiamy błędów, które
wyrządziliśmy sobie, nie dążymy do usuwania szkód, które powstały w naszym
ciele, w naszej psychice, w naszym każdym codziennym dniu! Czy takie działania
również sprawiają, że mamy ochotę odwrócić wzrok od lustra, żeby tylko na
siebie nie patrzeć? Czy takie czynności również sprawiają, że robimy wszystko,
żeby zagłuszyć myśli i zająć je czymś innym? Kto powiedział, że sumienie boli
tylko wtedy, gdy robimy źle innym? Jeżeli ranimy siebie, to jak mamy czuć się z
tym komfortowo? Sumienie boli i ma boleć, ma swoim wrzaskiem odwrócić nas od
patologicznej potrzeby niszczenia swojego wspaniałego niepowtarzalnego
"Ja". Skąd biorą się depresje? Między innymi stąd, że zamknęliśmy
sobie drogę ucieczki od sytuacji, które były dla nas niewłaściwe - pozwalaliśmy
na to, aby ktoś zagarnął nasze życie i "przeżywał" je według swojego
scenariusza. Pozwalaliśmy, aby ktoś ranił nasze uczucia, naszą godność, naszą indywidualność.
Tracimy wtedy ochotę do życia, bo niby czemu mamy ją mieć? Oszaleć przecież
można od świadomości prawdy, tej prawdy, która krzyczy o tym, że wyrzucamy
swoje życie do kosza, spuszczamy do ścieku, topimy w gnojówce. Nigdy,
przenigdy, nie pozwalajmy na to, aby ktoś niszczył naszą tożsamość. A co
ważniejsze - nie pozwalajmy na to, abyśmy to my ją niszczyli. Bezwiednie.
Lenistwem, kłamstwem, wymówkami, niewiarą w siebie, brakiem szacunku do swoich
wartości... Jeżeli będziemy się rozwijać, nasze sumienie przycichnie, bo nie
będzie miało pretekstu do wrzasków i wyrzeczeń. Depresje sami na siebie
ściągamy, bo kiedy zdajemy sobie sprawę z faktu, że tracimy sens życia, to mamy
ochotę je sobie odebrać, byle tylko tego egzystencjalnego bólu nie czuć. A
przecież zamiast popełniać samobójstwo, czy otępiać się antydepresantami,
możemy starać się wyjść z tego ciemnego zaułka, bo mamy takie możliwości.
Możemy wycofać się z czarnego korytarza beznadziei, rakiem, na kolanach, ale
wycofać się. Ku światłu i wierze, że się uda. Że znowu odnajdziemy radość
życia.
A poniżej Baffii i jego wielkie zdziwko :) Przystojniacha z niego pumiasta :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz