czwartek, 21 lutego 2013

Gadzi mózg

Emocje - te tłumione i te wyrzucane z siebie... Nie wolno ich trzymać w sobie, tłamsić jak brudną chusteczkę - każdy to wie, ale w praktyce często wychodzi inaczej. Jak z wieloma innymi rzeczami w życiu - wiemy, że coś jest złe, a mimo to brniemy w niewłaściwe zachowanie, jak w perwersyjny  ślepy zaułek... Gadzi mózg - czyli ta najbardziej prymitywna część naszego mózgu, jaskiniowiec, który z bojowym okrzykiem rzuca się na przeciwnika, żeby go... zabić? Rozerwać na strzępy i upiec nad ogniskiem? Na pewno macie ochotę czasem przywalić komuś w łeb, potrząsnąć nim, jeżeli spokojne argumenty nie działają, wrzasnąć SKUP SIĘ! Odzywa się w nas wtedy żądza mordu, którą musimy wziąć w karby, bo przecież jesteśmy osobami cywilizowanymi, a nie dzikimi. Nie powiem, dziś jestem zła... Naprawdę zła. Kiedy próbuję wytłumaczyć komuś swój punkt widzenia, a ten ktoś się na niego oburza, po czym uznaje za swój i wykorzystuje, by osłabić moją pozycję, wtedy trafia mnie szlag. Kiedy ktoś permanentnie wchodzi mi w słowo i próbuje przekrzyczeć, również żółć zalewa mi oczy. Kiedy ktoś nie potrafi z klasą rozwiązać sporu, tylko go rozpala, to co mam zrobić? Przecież nie damy sobie po razie... W takich sytuacjach nie toczę dalszej dyskusji, bo jest ona bezproduktywna, wolę poczekać, aż każdy ochłonie. Być może jest to ucieczka, wycofywanie się przed silniejszym psem, brak asertywności, ale czy na pewno? Czy zawsze musimy dążyć do ostatniego słowa? Bij zabij, ale wygrać potyczkę? W imię czego? Nie siedzimy przecież w okopach z kałachami w ręku i nie mamy po przeciwnej stronie najeźdźcy, tylko zwykłego człowieka. Przyznaję, osoba, z którą dziś "wymieniłam różnicę zdań" jest dobrym człowiekiem, pełnym empatii, o silnym kręgosłupie moralnym, ale nigdy nie da za wygraną, nawet jeżeli nie ma racji. I nie mam nic do niej, jako do osoby, ale do sposobu prowadzonej przez nią rozmowy. Zwłaszcza że na pewno każdy z nas miał trochę racji - jak to zazwyczaj bywa między ludźmi, ale do tego można przecież dojść na spokojnie. Nieważne, za jakiś czas przecież wszystko wróci do normy, nie ma sensu rozdrapywać ran.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz