"Jak
odróżnić to, co jest dla mnie dobre, od tego, co mnie przeżuje i
wypluje (...) Jedyna odpowiedź, jaką znajduję dla siebie samej,
jest taka: ćwicz swój umysł jak mięsień, na co dzień, w
wyborach łatwiejszych i przyziemnych: hamburger czy pomarańcza,
serial czy książka, wyzwisko czy rozmowa, z nadzieją, że twoje
drobne mądre wybory, uzbroją cię przeciwko twoim złudzeniom,
zbudują gotowość do kroku w dobrą stronę wtedy, kiedy stawka
będzie wysoka." Natalia de Barbaro.
No
właśnie, przecież gdyby nie to, że w większości przypadków
decydujemy się na coś lepszego i łatwiejszego, wszystko wyglądałoby
inaczej. Mielibyśmy inne, z pewnością przyjemniejsze, życie zawodowe, uczuciowe, prywatne... Wybieralibyśmy odpoczynek zamiast lenistwa, pracę nad sobą
zamiast powielania złych nawyków i ambicje zamiast minimalizmowi.
Hamburgery by nie istniały, bo każdy wolałby pomarańcze. I nie
mielibyśmy problemu z dochodzeniem do Celu. Ale... może z drugiej
strony zwycięstwo nie byłoby zwycięstwem, tylko codziennością? Nie
dawałoby radości ani poczucia spełnienia? Nie hartowało nas, nie urabiało jak glinę? Może bylibyśmy tylko
bezdusznymi maszynami, a nie ułomnymi ludźmi, którzy mają się
rozwijać, dążyć do doskonałości? Jest jak jest, możemy korzystać z fast foodów i zdrowej żywności, ale od nas zależy, po co sięgniemy, więc ćwiczmy
nasz umysł i zajadajmy się pomarańczami ;)
PS
A to kolejne 1000 elementów. Tym razem Van Gogh. Sposób ułożenia
- spektakularny. Układałam dosyć długo, bo wciąż brakowało czasu, w końcu obiecałam
sobie, że skończę w sobotę. I kiedy zostało mi kilkanaście (!)
puzzli, Baffi wskoczył na stół. Rezultat do przewidzenia :( Jak w
filmie. Jedna sekunda i wszystko leżało na ziemi.
Chciało mi się płakać. Na szczęście zniszczenia dały się
naprawić. I naprawiałam - do czwartej w nocy. Tak się zaparłam. A
Baffi nie stracił pozycji pieszczocha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz