niedziela, 17 lutego 2013

Hamburger czy pomarańcza

 
"Jak odróżnić to, co jest dla mnie dobre, od tego, co mnie przeżuje i wypluje (...) Jedyna odpowiedź, jaką znajduję dla siebie samej, jest taka: ćwicz swój umysł jak mięsień, na co dzień, w wyborach łatwiejszych i przyziemnych: hamburger czy pomarańcza, serial czy książka, wyzwisko czy rozmowa, z nadzieją, że twoje drobne mądre wybory, uzbroją cię przeciwko twoim złudzeniom, zbudują gotowość do kroku w dobrą stronę wtedy, kiedy stawka będzie wysoka." Natalia de Barbaro.
No właśnie, przecież gdyby nie to, że w większości przypadków decydujemy się na coś lepszego i łatwiejszego, wszystko wyglądałoby inaczej.  Mielibyśmy inne, z pewnością przyjemniejsze, życie zawodowe, uczuciowe, prywatne... Wybieralibyśmy odpoczynek zamiast lenistwa, pracę nad sobą zamiast powielania złych nawyków i ambicje zamiast minimalizmowi. Hamburgery by nie istniały, bo każdy wolałby pomarańcze. I nie mielibyśmy problemu z dochodzeniem do Celu. Ale... może z drugiej strony zwycięstwo nie byłoby zwycięstwem, tylko codziennością? Nie dawałoby radości ani poczucia spełnienia? Nie hartowało nas, nie urabiało jak glinę? Może bylibyśmy tylko bezdusznymi maszynami, a nie ułomnymi ludźmi, którzy mają się rozwijać, dążyć do doskonałości? Jest jak jest, możemy korzystać z fast foodów i zdrowej żywności, ale od nas zależy, po co sięgniemy, więc ćwiczmy nasz umysł i zajadajmy się pomarańczami ;) 

PS A to kolejne 1000 elementów. Tym razem Van Gogh. Sposób ułożenia - spektakularny. Układałam dosyć długo, bo wciąż brakowało czasu, w końcu obiecałam sobie, że skończę w sobotę. I kiedy zostało mi kilkanaście (!) puzzli, Baffi wskoczył na stół. Rezultat do przewidzenia :( Jak w filmie. Jedna sekunda i wszystko leżało na ziemi.  Chciało mi się płakać. Na szczęście zniszczenia dały się naprawić. I naprawiałam - do czwartej w nocy. Tak się zaparłam. A Baffi nie stracił pozycji pieszczocha.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz