piątek, 31 maja 2013

Zupełnie inny post

Czasami jest tak, że wahamy się walczyć o swoje, podnieść larum, sprzeciwić się, zaprotestować... Dławi nas w gardle fakt, że nas wykorzystują, ale nic nie mówimy, siedzimy cicho, zżymamy się w środku i niemo krzyczymy, że dzieje się nam krzywda. Żona robi piekło w domu, uciekamy z niego, żeby nie słuchać histerycznych wrzasków. Mąż, lub tak zwany TeŻet (towarzysz życia dla niewtajemniczonych), podnosi na nas rękę, zakrywamy się i cierpliwie czekamy, aż mu przejdzie. I siedzimy cicho, jak mysz pod miotłą i modlimy się o to, żeby sytuacja wróciła do  normy  nie, żeby się polepszyła, ale wróciła do normy... Czekamy, aż żonie minie zły nastrój, czekamy, aż mąż się opamięta. A gdzie huknięcie w stół? A gdzie sprzeciw? A gdzie szukanie alternatywy? Tu nie ma co czekać, tu trzeba działać! Przeprowadzić poważną rozmowę z żoną, odejść od męża. Nie wolno dawać innym wchodzić sobie na głowę, nie wolno dawać sobą pomiatać, nie jesteśmy przecież zwiędłymi mimozami tylko ludźmi! Nie jesteśmy chlewem, żeby wylewać na nas pomyje. Nie jesteśmy przedmiotem, który w przypływie furii można skopać. Nikt nie ma prawa dać nam w twarz, popchnąć nas, zwyzywać lub uderzyć. Byłam kiedyś świadkiem, jak chłopak powiedział do swojej dziewczyny "chodź tu, ty szmato". To było w szkole, byłam dziewczynką, nie zareagowałam, ale sytuację zapamiętałam. Jak i to, że kiedyś przyszła do szkoły z podbitym okiem. Gdzie byli rodzice? Dawali w domu taki sam przykład?  Słuchajcie, kobiety, nie jesteście workami treningowymi. Jesteście kobietami, wspaniałymi istotami, które dają życie. W każdym mieście znajdują się ośrodki pomocy dla kobiet, które doświadczają przemocy domowej. Schowajcie wstyd do kieszeni i szukajcie pomocy! I słuchajcie mężczyźni, jeżeli wasze żony są (nazwijmy to delikatnie) nadpobudliwe emocjonalnie, to zaprowadźcie je na leczenie psychiatryczne. A jeżeli macie dodatkowo dzieci, to myślcie o nich. Nie o sobie, o  nich, bo one są bezbronne i chłoną całe to bagno jak gąbka. Dzieci nie potrzebują ojca brutala, ani matki, która stosuje przemoc psychiczną. Dzieci potrzebują normalnego spokojnego domu. A rodzice są za to odpowiedzialni i jeżeli nie reagują na patologiczne zachowania współmałżonka, są współwinni. Nie ma co się tłumaczyć, nie ma co zamiatać śmieci pod dywan. Trzeba wziąć się w garść i zmienić swoje życie.
Wiem, post zupełnie inny, ostry i drażliwy, ale taki temat do mnie przyszedł i takie słowa pchały się pod palce. Próbowałam zmienić treść, ale nie dało rady, może ktoś dzisiaj potrzebuje takich słów. Nie będę z nimi walczyć. Chcą krzyczeć o przemocy, niech krzyczą, może ktoś je usłyszy i zacznie walczyć. Oby.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz