czwartek, 9 maja 2013

Spętane możliwości

Nie idź na te studia, bo nie dasz rady...
Zostaw to, bo to dla ciebie za trudne...
To nie dla ciebie, przecież ty nie potrafisz...
Daj spokój, to nie dla takich, jak ty...
Nie wiem, jak często słyszeliście podobne zdania w  swoim życiu. Słowa podcinające skrzydła, które wypowiadali najbliżsi (rodzina, przyjaciele, nauczyciele), czyli ci, którzy powinni zawsze w Was wierzyć i motywować do rozwoju. Być może na Waszej drodze nigdy nie stanęły takie słowne przeszkody, jesteście w takim razie szczęściarzami :) Myślę jednak, że większość z nas się z nimi zetknęła. Wiem, że są dzieci, które na co dzień słyszały gorsze rzeczy. Były półgłówkami, pomiotami szatana, idiotami, śmierdzącymi leniami... Mogę tylko współczuć i powiedzieć, że to nieprawda, że są wspaniali, cudowni i mądrzy. Tylko co to da, skoro oni sami muszą w to uwierzyć? Takie niszczące stwierdzenia potrafią zrobić wiele złego. Pytanie tylko na ile takie nabyte przekonania zaważyły na naszym życiu. Czy faktycznie nie poszliśmy na wymarzone studia? Czy rzeczywiście poddaliśmy się na starcie? Czy zamiast rozwijać swoje talenty poprzestaliśmy na pierwszym lepszym zawodzie? I czy w związku z tym jesteśmy szczęśliwi? Raczej nie, prawda? Mamy gdzieś w sobie żal, zawód, poczucie niespełnienia. Każda, mniej lub bardziej rozwinięta, przemoc słowna czy fizyczna jest tragiczna w skutkach i przekształca się w autodestrukcję. Trzeba jednak z tym walczyć. Było, minęło, teraz jesteśmy dorośli i sami możemy decydować o swoich ruchach. Możemy skończyć interesujące nas studia i mieć drugi fakultet, nawet wtedy, gdy mamy dzieci lub siedemdziesiątkę na karku. Możemy podnieść głowę i stawić czoła przeszłości. W tym nasza siła, że jeszcze możemy. Co z tego, że lęk  przed zmianą chwyta nas za trzewia lub dławi w gardle do utraty tchu? Co z tego, że poczucie ośmieszenia pąsami wykwita  na twarzy i ścieka potem po plecach? Co z tego, czy nie czas wreszcie dorosnąć? Zostawić w diabły to, czym kaleczono nas w dzieciństwie. Podrzeć na maluteńkie kawałeczki wspomnienia, które zabliźniły się w naszym poczuciu własnej godności. Nie mówię, że to łatwe, przyjemne, czy bezbolesne. Nie ma co ściemniać, ale czasem trzeba z bólem rozerwać rany, by przebaczyć tym, co te rany zadali i odnaleźć w życiu siebie. Musimy zafundować sobie taką ostrą jazdę bez trzymanki i przeć do przodu. Kto nie da rady? My? Jakieś żarty ;)
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz