niedziela, 18 listopada 2012

Zabili go i uciekł...

Kilka dni temu koleżanka opowiadała mi sen, w którym bez przerwy przed kimś uciekała. Sen był faktycznie dość przykry, ale nie o intensyfikację napięcia mi chodzi, tylko o puentę. Koleżanka zakończyła stwierdzeniem, że zwyciężyła i obudziła się. - To znaczy, że ich pobiłaś? - zapytałam naiwnie. - Nie, to znaczy, że mnie nie złapali...
Muszę przyznać, że wstrząsnął mną Jej punkt widzenia. To było przecież GENIALNE! Dlaczego w ten sposób nie podchodzimy do naszych koszmarów? W ogóle do życia? Cudowna prostota tej interpretacji polega na tym, żeby na wszystko patrzeć z właściwej perspektywy. Z perspektywy zwycięstwa. Sny to projekcje naszych lęków, naszych negatywnych emocji związanych z przyszłością lub ze zdarzeniami, o których pragniemy zapomnieć. Nikt z nas przecież w takim śnie nie umarł, a to znaczy, że jesteśmy silniejsi, niż myślimy. Tak na zdrowy rozsądek - skoro możemy podświadomie - bez udziału mięśni (potrzebnych np. przy ucieczce) i rozumu (nie tworzymy przecież wtedy strategii działania) - zwyciężyć, to co dopiero w realu ;) Przecież wtedy nasza świadomość zaprzęga do pracy wszystkie możliwe zmysły. Takie przebudzenie można traktować również w sensie metaforycznym. Przebudziliśmy się z negatywnych emocji, zrozumieliśmy pewne rzeczy, na jakieś pytanie dostaliśmy odpowiedź. Przebudzenie - ocknięcie się i stawienie czoła rzeczywistości. Jeżeli w życiu coś nam nie wychodzi, nie poddawajmy się, bo już sam fakt, że wciąż chcemy walczyć, jest naszym zwycięstwem. Uwierzmy w nasz umysł, on nas wyprowadzi cało z opresji, podpowie rozwiązanie. I na tej zasadzie akcja-reakcja budujmy nasze działania... Jest problem, jest rozwiązanie, bo tak się właśnie życie toczy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz