poniedziałek, 26 listopada 2012

Dla tych, co się nie poddają!

Muszę przyznać, że dałam w ten weekend ciała... Miałam zaplanowaną ważną rzecz do zrobienia - niesympatyczną, pracochłonną i trudną! :( no i jak to w takich wypadkach bywa - kosmata łapa Zwlekania zwiększyła aktywność i bardzo mi się "przysłużyła". Cały dzień odkładałam, odkładałam, odkładałam, aż w końcu nadszedł wieczór, potem przyszła noc i czas się skończył. Pstryk - kolejny dzień, w którym "uciekły" mi chwile, które powinnam spędzić na czymś innym. Zła byłam na siebie bardzo, bo wiedziałam, no po prostu wiedziałam, że bez tego zadania nie ruszę dalej. Jest to rzecz, która musi być zrobiona i tyle. Bez gadania, bez jęczenia, bez szlochów. Nie do przeskoczenia. No po prostu, nie ma przebacz, trzeba wziąć się w garść i przestać się nad sobą rozczulać. A ponieważ kilka razy zaczynałam już to moje, nazwijmy je, Ważne Zadanie, więc wiedziałam, co mnie czeka i wcale a wcale nie byłam z tego zadowolona. Zniechęcenie przelewało się we mnie, przelewało, aż urosło do niewyobrażalnych rozmiarów. Urosło do takiego stopnia, że uznałam, że nie dam sobie z tym rady! No po prostu nie dam (co jest, oczywiście nieprawdą, bo robiłam trudniejsze rzeczy, ale wymówka dobra, jak każda inna). Efekt był taki, że zrobiłam wczoraj dużo ważnych rzeczy, które nie były priorytetowe i spokojnie mogły poczekać, a dzisiaj obudziłam się z kacem moralnym. Wstałam z łóżka, z goryczą spojrzałam w stronę biurka, nawrzucałam sobie od... (przemilczę skromnie) i zagryzłam zęby. Dobra, Ewka - zgrzytnęłam w duchu. - Dosyć smutów, weź się do roboty! Przyjrzałam się krytycznie swoim najbliższym dniom, żeby znaleźć odpowiedni czas na moje odkładane Ważne Zadanie i znalazłam przepiękną wolniutką środę. Środa to jest odpowiedni dzień - sapnęłam do siebie zadowolona i humor mi się poprawił :) Każdy z nas stacza się w otchłań nieróbstwa, przyznajmy uczciwie, ale czy to znaczy, by lenić się przez całe życie? Potyka się każdy i każdy upada, ale tylko wytrwały podnosi się, otrzepuje tyłek i rusza dalej! No to, Kochani - do przodu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz