czwartek, 22 listopada 2012

Koci upór


Mglisty poranek, kawa paruje, oczy sklejone snem. Siadam do biurka, żeby dokończyć to, co zaczęłam dwa dni temu. Nudny (Brrr), ale niezbędny, krok do mojego Celu. No, ale skoro mam do niego dojść... to do roboty. Odpalam komputer, otwieram mój dokument i literka po literce brnę przez zawiłości zdań. Opornie idzie, ale idzie... Baffi (mój kot)  wskakuje na biurko, siada na klawiaturze (zdarza się, zdarza) i mruży zielone oczy... Ściągam go, kasuję ciąg literek gggggggggrrrrrrrrrrrrrrr, które nawciskał i piszę dalej. Baffi się nie poddaje. Opiera się o mnie łapkami, ociera się pyszczkiem o moją twarz i mruczy. Odsuwam go delikatnie, bo przecież MUSZĘ WRACAĆ na swoją ścieżkę. Nie daje za wygraną. Toczymy małą walkę, Baffi wskakuje, jak go zestawiam na podłogę, Baffi wskakuje, ja go zestawiam, Baffi wskakuje... A otwarty komputer czeka. I tak to się siłujemy... W końcu dałam za wygraną i Baffi siedzi mi na kolanach, a ja ponad jego łebkiem stukam w klawiaturę. Mało wygodne, ale wykonalne. No i przestałam narzekać, że to moje zadanie takie nudne. Co miałam do wyboru? 

1.  Wyrzucić kota, zamknąć drzwi do pokoju i wrócić do  komputera. 
2. Zamknąć komputer i zapomnieć o tym, że powinnam pracować, no bo przecież Baffi mnie rozprasza (i to jest ten moment, kiedy kosmata łapa Zwlekania wyciąga pazury i szepcze do siebie łakomie: cóż za cudowna wymówka!) 
3. Pogodzić pracę z... potrzebami kota ;) 
Wybrałam ostatnie, wszyscy byli szczęśliwi, obowiązki nie ucierpiały. Można? Można :)  W końcu skończyłam, co miałam skończyć i odetchnęłam z ulgą. Kolejny krok za mną i to jeden z tych nudniejszych :) I tak sobie pomyślałam, że gdybyśmy to my byli tacy uparci jak mój kot (a w zasadzie każdy kot taki jest - moje pozostałe dwa również), to stalibyśmy na szczycie od dawna. To tylko podkreśla, że zwierzęta nie bawią się w żadne niuanse, gdybania i prognozy, ale idą, gdzie chcą. Są wolne, ponieważ nie myślą za dużo, tylko działają. Weźmy z nich przykład, włóżmy do swojego podróżnego węzełka upór, trochę bezczelności i mnóstwo pewności siebie i ruszajmy na swój wymarzony szczyt :) Kroczmy wytrwale i cierpliwie! Po nudnych kamieniach, po ostrych skałach zwątpienia, ale kroczmy :) W końcu też jesteśmy wolni!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz