poniedziałek, 12 listopada 2012

Lew i Treser :)

Lew - ogromy, dziki, nieprzewidywalny KOT!
Treser - pewny siebie, delikatny, ale i stanowczy, CZŁOWIEK, który musi szanować lwa...
Pomiędzy nimi musi zapanować współpraca. Jeden musi akceptować drugiego, pozwalać mu na pieszczoty i kary.
Czy ja jestem w cyrku? - ktoś się zapyta całkiem zresztą słusznie :)
Otóż nie.
Dlaczego więc piszę o lwie? I czemu o treserze? Już tłumaczę :)
Przeczytałam dziś, że nasz mózg emocjonalny jest znacznie większy od tego logicznego. I to ten emocjonalny jest takim dzikiem zwierzęciem, które kontruje nasze zmagania. Autor książki porównał go do lwa, a mózg logiczny - do tresera
Ty sobie mówisz... hm, od dzisiaj biorę się za siebie i np. będę biegać...
Jesteś dumy, że niedługo będzie z ciebie taki supergość :) Mija jeden dzień, drugi, być może nawet tydzień i nagle... jest ci za zimno na bieganie, obcierają cię buty i w ogóle odechciewa ci się żyć, a już w szczególności biegać. Co wtedy robisz? Zjadasz np. czekoladkę, chwytasz książkę i chowasz się pod koc i następuje cud! Znowu chce Ci się żyć (dopóki nie dopadną Cię wyrzuty sumienia), ale już nie biegać!Odkładasz wszystko na jutro...
Klasyczna sytuacja, kiedy to brak silnej woli uniemożliwia Ci dotarcie do celu. Dlaczego tak się dzieje? Czy jesteś  leniwy? Beznadziejny? Do niczego się nie nadajesz i w ogóle nie można na Tobie polegać? Otóż nie... To tylko Twój emocjonalny mózg pamięta, że absolutnie nie lubi wysiłku, bo czuje zakwasy, bo bolą go nogi, bo mu się nie chce... i wyraźnie daje Ci do zrozumienia kto tu rządzi. I jeżeli w tym momencie dasz pierwszeństwo logice, to ona krok po krok wyciągnie lwa za grzywę i zmusi do wysiłku. Tylko metodą małych kroczków, nagrodami (żeby mu pokazać, że czekają go nie tylko zakwasy) i cierpliwością ujarzmisz tego dzikiego kota i wrócisz do biegania. A potem musisz wyrobić w sobie nawyk wytrwałości, a nie powielać nawyk rezygnowania. Wybrać wysiłek, a nie bierność. Ciężka praca :(
A tak na półpoważnie. Mam w domu trzy koty. Starego (15 lat), młodego (4 lata) i trzymiesięcznego rozrabiakę, Baffiego. Nawet nie wiecie, jak moja logika musi zaciskać zęby, żeby go nie zabić, gdy ten w najlepsze rozdziera mi firanki, albo znienacka wskakuje mi na głowę... Tłumaczę sobie, że jeszcze kilka miesięcy i w domu znowu zapanuje spokój...
 I z naszymi problemami musimy robić tak samo. Rozwiązywać je systematycznie i z uporem, ale dać im czas na to, by w spokoju i z godnością odeszły ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz