sobota, 4 stycznia 2014

Lęki i ciasteczka :)

Z lękami to już tak jest, że człowiek szuka ich w swojej głowie i zawsze znajduje... A potem te lęki rosną w siłę, olbrzymieją ponad miarę i zatruwają nam życie, dekocentrują nas, obniżają efektywność działań. I po co to? Po co tak na siłę wynajdywać sobie lęki? Po co wyłuskiwiać je spośród mniej lub bardziej ważnych myśli? Przecież one tkwią głównie w naszej głowie, tam tworzą bariery "nie do pokonania", robią do nas wielkie oczy i przyprawiają o mdłości. Ja przed przeprowadzką przez kilka tygodni spałam po kilka godzin, bo ze strachu nie mogłam usnąć. Tysiące myśli kotłowało mi się w biednej głowie, zapierały mi dech, zabierały sen i resztki zdrowego rozsądku. Bałam się o wszystko, co my najlepszego robimy, jak przeżyjemy, jak się przeprowadzimy, jak wszystko dogramy, skąd wziąć pieniążek, jak koty zniosą podróż... Co jeden lęk, to gorszy, a teraz, z perspektywy czasu okazuje się, że pewne lęki były zupełnie bezpodstawne, to ja je sobie spreparowałam, oczyściłam z analiz i powiesiłam w centralnym miejscu mojego umysłu. Czy to mnie jednak powstrzymało? Na szczęście nie :) Mam w sobie głęboką wiarę, że uda się to przedsięwzięcie, a jeżeli okaże się, że to był zły pomysł? Cóż, po pierwsze takiej ewentualności nie przyjmuję, a po drugie, to co z tego? Przecież, dopóki się nie spróbuje, to się nie wie, jak ciasteczko smakuje, a żałować całe życie, że się go nie spróbowało? Wrzodów żołądka można dostać z frustracji ;)
A poniżej zdjęcia moich kotów zrobione gdzieś pomiędzy miastem a morzem :) A ja siedziałam obok i kontrolowałam sytuację :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz