środa, 16 października 2013

Kalekie dziedzictwo

Kilka dni temu w pracy zgadałyśmy się z dziewczynami o niefajnych sytuacjach, których byłyśmy świadkami – od dzieciństwa do teraźniejszości. Ot, przypadkowi obserwatorzy. Było tego sporo, mniej lub bardziej "smakowite" kawałki, na przykład jedna kobieta zaczęła drugą okładać torbą, bo ta pierwsza zbyt wolno wchodziła do autobusu. Najstraszniejsze (bo myślę, że to właściwe określenie) były te opowiadania dotyczące relacji dorosły-dziecko. Pani przedszkolanka, która była z dziećmi w basenowej przebieralni, zaczęła poszturchiwać i  krzyczeć na dziecko, które wolniej się szykowało, żeby zabrało wreszcie te śmieci (czyli swoje  ubrania). Ja z kolei słyszałam, jak ojciec mówił do niegrzecznego synka: Chcesz, żebym cię sprzedał? A inna mamusia do swojego dziecka krzyknęła ostro: nie rób tego, bo cię otruję! Niby wszystko w konwencji żartobliwej, ale czy kilkuletnie dziecko rozumie "wspaniały" dowcip rodzica, który oświadcza, że sprzeda swoje dziecko? Nie wydaje mi się. W mojej szkole podstawowej pani od pewnego przedmiotu mówiła do rozrabiających chłopców, "ciebie to tylko między nogami kopać", a z kolei w przedszkolu miałam koleżankę niejadka, zupa stawała jej w gardle i nie było zmiłuj – nie jadła. Co robiła pani kucharka? Do talerza z zupą wrzucała jej drugie danie, a więc jak ta bidula mogła lubić jedzenie, skoro do rosołu wrzucano jej np. gulasz? Przykładów było naprawdę dużo, najtragiczniejszy jednak dotyczył kilkuletniej (!) dziewczynki o kulach. Dziewczynka szła z rodziną i niechcący uderzyła kulą dziadka. Co zrobiła Rodzina? Zabrała jej kule, bo... nie uważała jak chodzi! I dziewczynka ledwo stała na swoich nogach, łzy jak groch leciały jej po buzi, a starszyzna z oburzeniem ją strofowała. Nie wiem, jak zareagowałabym, gdybym to widziała, bo na litość Boską, jakim trzeba być ograniczonym potworem, by znęcać się nad kalekim dzieckiem, w ogóle nad dzieckiem? Drobiną, która jest od nas zależna? Jak takie dziecko ma nauczyć się szacunku do samego siebie? Jak ma bronić swoją przestrzeń osobistą? Jak walczyć o swoje, skoro od małego jest upokarzane, niedoceniane, niezauważane? Dzieci cierpią w milczeniu, w czterech ścianach idealnie poukładanego domu lub w przepełnionych klasach szkół. Pogrążają się w chaosie czarnego strachu, psychosomatycznych schorzeń i autodestrukcji. Lubimy, żeby nas szanowano, oczekujemy tego, czemu więc odmawiamy tego dzieciom? Przecież dziecko jest CZŁOWIEKIEM, tyle że małym, ale przez to bardziej wrażliwym, niewinnym i uzależnionym od dorosłego. Takie dzieci idą później w świat i zamieniają się w zastraszonych nieasertywnych dorosłych, którzy nigdy nie staną w swojej obronie. Nie są bowiem nauczeni, że mają PRAWO do szacunku i że mają OBOWIĄZEK tego szacunku wymagać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz