sobota, 14 września 2013

Ku przestrodze...

Ten post piszę ku przestrodze wszystkich kierowców. Historia podobno prawdziwa, co prawda z tak zwanej trzeciej ręki, ale nawet jeżeli coś jest przekoloryzowane, to przecież główny trzon historii jest prawdziwy. Rzecz się działa kilka tygodni temu, dziewczyna jechała samochodem i zatrzymał ją na stopa młody mężczyzna w garniturze i z elegancką teczką. Dziewczyna pomyślała, że chłopak spieszy się do pracy i uciekł mu autobus, zresztą... wytłumaczenie jest nieważne, cokolwiek myślała, wzięła go na stopa. Jakiś czas później autostopowicz zaczął rozmowę:
- Nie boi się pani, że pani umrze?
- Słucham?
- No, czy zastanawiała się pani, że może dziś umrzeć.
- No wie pan, młoda jestem, nie myślę o takich sprawach, mam jednak nadzieję, że jeszcze pożyję.
Wtedy zaczęło coś stukać w kole, dziewczyna się zatrzymała, a autostopowicz mówi:
- Może pani wyjdzie, zobaczy, co z tym kołem.
- To pan jest mężczyzną, lepiej się pan zna., niech pan sprawdzi.
O dziwo, mężczyzna wysiadł, a kobieta odjechała. A potem okazało się, że na siedzeniu obok leży teczka tego mężczyzny. Dziewczyna otworzyła ją, a w środku leżała... siekiera.
Nie wiem, ile procent prawdy jest w tej opowieści i tak, jak ją usłyszałam, zrobiło mi się zimno. W końcu nikt normalny nie wozi siekiery w neseserku.
Pomyślcie o tym i ani nie łapcie okazji, ani jej nie bierzcie. Strzeżonego Pan Bóg strzeże...
 
A poniżej żywy Kościotrup na krakowskim Rynku :)

2 komentarze:

  1. Ludzie się boją, i to staje się plagą, nie dlatego czują lęk, że naprawdę mają czego się bać, lecz, dlatego że wprogramowano im strach. Czyli ktoś to im zrobił. Jak czytam wywiad z urzędnikiem, strażnikiem miejskim, dziennikarzem od PR o kanarach w komunikacji czy podatków, nie piszę tu nawet o Rydzyku i politykach, to widzę groźby w wypowiedziach tych osób. Straszą, że jak ktoś nie podporządkowuje się, to oni. A to oni powinni się bać, gdy przekroczą prawo, swoje obowiązki, oleją coś, o co oni powinni dbać, czy też, gdy ktoś im podległy skrzywdzi kogoś. To jest jakby nie na temat. Wiem.
    A może na temat?
    Kiedyś w latach 60 jeździło się na stopa i były korzyści z obu stron. Kierowca miał okazję porozmawiać z kimś i jeszcze zarobić na piwo, a ktoś dojechał szybko tam, dokąd zmierzał. Tak jest jeszcze na Podhalu. Sam skorzystałem z takiej podwózki i dlatego zdążyło się wtedy na autobus powrotny do domu, bo busy sobie zjechały wcześniej, bo był deszcz.
    Ogólnie coś na temat. Czasami widzę, jak znajomi publikują wypowiedzi osób, coś, co niesie lęk. Znaczy, słowa publikują jacyś ludzie, czasem znani, którzy nie zdają sobie sprawy, że ostrzegając przed czymś /tu myślę o pewnym księdzu, straszącym wizerunkiem kotka, że to przejaw diabła i mistyki mającej skrzywdzić dzieci, że to oni krzywdzą te dzieci i ich rodziców. I myślę sobie, że ci, co mu uwierzą i ten sposób patrzenia dadzą dzieciom. To skrzywdzą tym działaniem te swoje dzieci. A ja w obrazku tamtego kotka, to widzę coś fajnego, ufnego, kotkę ciekawą świata, a naprawdę to takie dziecko/.
    Hmm. Tu inny przykład, też mocny, choć nie ma tego obiektywnego stylu, że tak było i tylko tak mogło być.

    A jak ludzie się boją, to, ich życie traci tę radość z życia. I życie dla tych ludzi staje zagrażającym im polem walki. Tu zagrożenie stanowi stojący na poboczu pieszy. Zwyczajnie, to rozsądek mówi, że jak brudny, pijany i agresywny, to ominąć. A jak sympatyczny, tak w garniturze z teczką, to... ? Tu ktoś wymyślił taką opowieść, nieprawdziwą zapewne, ale pełną emocji. I mamy, bójmy się wszystkich autostopowiczów, to bójmy się też, tych panów, co chcą kasy za parkowanie w miejscach publicznych, bo wybiją nam szybę, bo nas skrzywdzą, to płaćmy. To bójmy się też młodzieży, bo... straszna jest ;). Żartuję. Gdzie tu jest koniec strachu/lęku, gdzie w takim strasznym świecie możemy czuć się bezpiecznie?

    Jedyne rozwiązanie, głupie, ale jednak, to brać wszystkich autostopowiczów, jak leci. I co? Myślę, że nic. Nie słyszałem w ostatnich latach, by autostopowicz zaatakował kierowcę. Klient zaatakował taksówkarza to, tak. Czy odwrotnie, też i to częściej, bo żądał absurdalnej kasy i stosował zastraszenie. To realnie zabierając na stopa, to raczej nic nie grozi, a można komuś pomóc i sobie, by z kontaktów z ludźmi czerpać radość i naukę o życiu. Bo życie, to zawsze jest jakieś małe ryzyko, nawet przejście przez pasy na zielonym świetle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli jadę sama, to nikogo nie biorę, ale jak jestem z kimś znajomym, to się zdarza kogoś podwozić. Sama też kiedyś korzystałam z podwózki. Niebezpieczeństwo może czaić się wszędzie, ale trzeba też słuchać intuicji.

    OdpowiedzUsuń